Samsung, jedna z najważniejszych firm we współczesnej elektronice, zapewne życzyłby sobie znacznie mniej obciążonego zarzutami następcy na czołowe stanowisko w firmie. Jay Y Lee niestety po raz kolejny ma problemy z prawem.
Spadkobierca Samsunga po zmarłym w październiku założycielu firmy, Lee Kun-hee, Jay Y. Lee został w poniedziałek skazany na 30-miesięczny wyrok więzienia przez południowokoreański sąd. Jak podaje Reuters, Sąd Najwyższy w Seulu uznał Lee za winnego przekupstwa, defraudacji i zatajenia dochodów pochodzących z przestępstwa. W efekcie akcje firm powiązanych z południowokoreańskim konglomeratem Samsung Group strafiły na wartości.
Do poniedziałkowego zamknięcia giełdy w Seulu, Samsung Electronics spadły o 3,41%. Akcje Samsung C&T również odnotowały poważne straty i spadły o 6,84%. Tymczasem Samsung SDI spadł o 4,21%, podczas gdy Samsung Heavy Industries o 2,74%, a Samsung Life Insurance spadł o 4,96%.
Sprawa, w której oskarżonym jest Jay Y. Lee jest dość złożona. Jest bowiem m.in. efektem dość bliskiego powiązania wielu koreańskich firm z władzami państwowymi, co jest charakterystyczne dla tzw. czeboli – firm które powstawały w Korei w latach 50 i 60 przy wyraźnym wsparciu państwa. Ta bliskość biznesu i polityki z czasem zaczęła się wprawdzie upodabniać do bardziej zachodnich wzorców, ale proces ten nie został ukończony. W sprawie Jaya Lee pojawia się m.in. łapówka dla byłej prezydent kraju, Park Geun-hye. Prawnicy Lee wskazują, że to ich klient jest w praktyce poszkodowanym, bo wolność firmy została naruszona z powodu nadużycia władzy przez byłego prezydenta.
52-letni Jay Y Lee został nieoczekiwanie uwolniony z więzienia w 2018 roku po tym, jak południowokoreański sąd apelacyjny zawiesił jego poprzedni wyrok więzienia. Wcześniej został oskarżony o wręczenie 29,8 miliardów koreańskich wonów (około 27 milionów dolarów) łapówek i obiecanie kolejnych. Była prezydent Korei Południowej, Park Geun-hye niedawno została skazana na 20 lat więzienia za przestępstwa korupcyjne.